Z dziejami niższych seminariów duchownych prowincji nieodłącznie związana jest osoba tragicznie zmarłego o. Tymoteusza Frankusa, polonisty i rektora a także, o czym należy pamiętać, prekursora duszpasterstwa powołań.
Feliks Frankus urodził się 13.11.1914 r. w miejscowości Łężce, w gminie Chrzypsko Wielkie, w woj. poznańskim, w rodzinie Walentego i Cecylii Werner. Młody Feliks swojego taty nigdy nie poznał, gdyż ojciec zginął na froncie I wojny światowej jeszcze w 1914 r., na miesiąc przed jego urodzeniem. Ze względu na trudne warunki domowe, jako dziesięciolatka przygarnął go brat mamy Stanisław Werner, mieszkający w Toruniu. Tam dokończył szkołę powszechną i rozpoczął gimnazjum klasyczne. W latach 1926-28 uczył się już w kolegium serafickim we Wronkach a w latach 1928-30 w Rybniku. W Rybniku, mieszkający w kolegium uczniowie chodzili jednak do szkoły państwowej. Z tej racji szesnastoletni Feliks napisał prośbę o przyjęcie do nowicjatu argumentując to pragnieniem nauki w szkole klasztornej, gdyż, jak napisał do prowincjała, w państwowym gimnazjum nie uczą jak należy a większość lekcji polega na próżnowaniu.
Do zakonu wstąpił w 1930 r.Nowicjat rozpoczął 25.09.1930 r. w Wieluniu otrzymując imię zakonne brat Tymoteusz. Habit przyjął z rąk prowincjała o. Ludwika Kasperczyka. Profesję czasową złożył 27.09.1931 r. w Wieluniu na ręce prowincjała o. Augustyna Gabora. Studia filozoficzne wraz z dokończeniem gimnazjum, tzw. humaniorą, odbył w Osiecznej w latach 1931-34 a studia teologiczne we Wronkach w latach 1934-38. Tam też złożył profesję wieczystą 7.11.1935 r. na ręce prowincjała o. Michała Porady. Święcenia prezbiteratu przyjął 18.12.1937 r. w katedrze poznańskiej z rąk biskupa Walentego Dymka.
Po święceniach został skierowany do Kobylina, gdzie pełnił funkcję nauczyciela języka polskiego i religii w Niższym Seminarium Duchownym. Po kampanii wrześniowej 1939 r. i po wysiedleniu do Generalnej Guberni zatrzymał się w miejscowości Łęczna koło Lublina, gdzie za zgodą miejscowego biskupa pełnił funkcję wikarego parafii. Nawiązał od razu kontakt z władzami prowincji, które kazały mu tam pozostać i czekać na rozwój wydarzeń. O. Tymoteusz nie próżnował a jako że miał żyłkę pedagogiczną, zaangażował się także w prowadzenie tajnych kompletów w okolicach Lubartowa, co robił nieprzerwanie do końca pobytu na tym terenie. Po wojnie dokonał naukowego opracowania swej działalności dydaktycznej w czasie wojny: „Katecheza w Łęcznej (1940-1945)”, na użytek Podkomisji Historii Oświaty Polskiej Akademii Nauk w Krakowie i Komisji Historycznej Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie.
Lubelszczyzna była w czasie wojny nasycona obecnością wielu oddziałów partyzanckich, stąd na ich prośbę podjął się też bardzo ryzykownego duszpasterstwa oddziałów Armii Krajowej. Żołnierze niemal przed każdą akcją przychodzili do niego aby się wyspowiadać i przyjąć komunię święta. Najciekawsze jest w tym to, że dokonywało się to pod nosem Wehrmachtu, który stacjonował na tej samej plebanii co on sam. Udzielał też moralnego wsparcia miejscowej ludności. Twierdził np., że strzyżenie na łyso polskich kochanek Niemców ma swoje uzasadnienie. W Łęcznej pozostał do końca wojny.
Po wojnie przez krótki czas przebywał w Jarocinie, a następnie w Nysie. W grudniu 1945 r. został skierowany na studia specjalistyczne z zakresu pedagogiki i filologii polskiej na Uniwersytet Wrocławski. Dnia 18 listopada 1949 r. uzyskał stopień magistra filozofii na podstawie pracy na temat: “Związek między zdolnością kombinacyjną a pamięcią tekstów i bogactwem wyobrażeń”. W latach 1946-50 był jednocześnie wikariuszem parafialnym we Wrocławiu-Karłowicach.
Po ukończeniu studiów kontynuował swoją karierę nauczycielską. Uczył przeważnie języka polskiego, historii, wiedzy o społeczeństwie, śpiewu i W-Fu. Najpierw został profesorem Niższego Seminarium w Jarocinie gdzie był w latach 1950-52. Po zlikwidowaniu seminarium przez władze komunistyczne został skierowany do Osiecznej w charakterze profesora braci kleryków odbywających jednocześnie szkołę średnią (1952-56). W latach 1956-58 był profesorem Studium Filozoficznego w Opolu. Wtedy też został mianowany prowincjalnym cenzorem wydawnictw i publikacji. W latach 1958-62 był rektorem i profesorem reaktywowanego Niższego Seminarium w Kobylinie aż do jego ponownego zamknięcia przez władze.
W latach 1962-65 był gwardianem w Kobylinie. Od tej pory, nie mogąc już realizować się jako nauczyciel, zaczął się skupiać na pracy rekolekcyjnej i misyjnej. Jego szczególną troską stało się duszpasterstwo powołań, które na skutek likwidacji niższych seminariów było teraz najważniejszym wyzwaniem w prowincji. Dotychczas bowiem problem właściwie nie istniał gdyż spośród corocznych absolwentów niższych seminariów spora grupa zgłaszała się do zakonu. Teraz kandydatów trzeba było szukać gdzie indziej. Tak więc, podczas pobytu w różnych parafiach o. Tymoteusz wytrwale nawiązywał kontakty z młodzieńcami zdradzającymi oznaki powołania i zapraszał ich na różne rekolekcje powołaniowe i dni skupienia. Zdaje się, że to on właśnie był prekursorem tej działalności w prowincji. Następnie kolejno przebywał w Wieluniu w charakterze wikarego klasztoru (1965-68), we Wronkach w charakterze przełożonego (1968-71) i w Jarocinie (1971-77), z tym, że w latach 1974-77 był tam wikarym klasztoru.
Od 1977 r. należał do klasztoru w Poznaniu w charakterze rekolekcjonisty, spowiednika i asystenta Franciszkańskiego Zakonu Świeckich na archidiecezję poznańską i gnieźnieńską. Opieka nad tercjarzami była kolejną jego pasją. Prowadził tercjarzy w 90-u parafiach. Zachowały się jego liczne kazania i konferencje o treści franciszkańskiej. Jest też autorem śpiewnika tercjarskiego „Śpiewamy Serafowi”, zawierającego teksty z nutami około dwustu pieśni franciszkańskich, który pragnął wydać ale zdaje się, że pozostał on jedynie w zeszycie nutowym.
Przez całe życie był aktywnym duszpasterzem sióstr zakonnych: Urszulanek we Wrocławiu, Elżbietanek w Osiecznej, Notre Dame w Opolu, Kamedułek w Złoczewie koło Sieradza, Bernardynek w Wieluniu, Antoninek w Wieluniu i Służebniczek we Wronkach.
Do końca życia pozostawał bardzo aktywny. W ostatnich latach coraz bardziej interesował się historią prowincji. Sporządził zestaw przełożonych wszystkich klasztorów. Zajmowało go zbieractwo historyczne i uzupełnianie kronik. Dzięki niemu zachowało się wiele informacji o historii poszczególnych klasztorów i braci a także wiele materiałów dotyczących tercjarstwa, w tym liczne kazania i konferencje. Sugerowano mu nawet dokonanie syntezy zebranych materiałów, ale nie zdążył tego dokonać.
Zostawił po sobie obfitą korespondencję, z której poznajemy go jako osobę mocno zaangażowaną w sprawy prowincji. Widać zwłaszcza jego troskę o nowe powołania oraz o III Zakon. Nie wahał się pisać do prowincjała lub do poszczególnych osób o ważnych sprawach prowincji, proponując wiele inicjatyw. Potrafił też napisać do konkretnego współbrata, aby go upomnieć. W jednym z takich pism do brata, który narzekał na jedzenie w klasztorze a później i tak opuścił zakon przypomniał, że życie zakonne jest życiem pokuty a w jego klasztorze, w suche dni, czyli praktykowane wówczas kwartalne posty obejmujące środę, piątek i sobotę, na śniadanie w klasztorze były: 1) smalec z cebulą, 2) masło zwykłe, 3) masło roślinne, 4) ser biały, 5) ser w kawałkach, 6) salceson, 7) wątrobianka, 8) cienka kiełbasa, 9) mleko do picia – nie tylko do kawy, 10) kawa dobra. Tymczasem on i tak poszedł po szynkę…
O. Tymoteusz zmarł 5.10.1981 r. śmiercią tragiczną w wypadku samochodowym pod Wągrowcem. Zawożono go do Orlika, gdzie miał zastąpić o. Teofila udającego się na rekolekcje. W samochodzie były jeszcze cztery inne osoby, które przeżyły to zdarzenie drogowe. Został pochowany na cmentarzu miejskim w Poznaniu. Żył 66 lat, w zakonie 51, w kapłaństwie 43.
Ojciec Tymoteusz jako polonista posługiwał się pięknym stylem. Znajdujemy w jego pismach charakterystyczne zwroty w rodzaju: „Ja bym proponował, aby Twoja Gwardiańska Osoba przypadkowo zajęła się (…).” Czasem wyrażał się bardziej sarkastycznie, np. o swojej wspólnocie, gdzie gwardian i proboszcz mieli imiona na S a dwaj młodsi ojcowie na Ka pisał: „Nie chciałbym w niczym zniechęcać nikogo ani szkodzić naszym ojcom, bo obaj moi szefowie SS bardzo są zaangażowani w sprawach budowy naszego kościoła i klasztoru ani też młodszym ojcom KaKa, którym trzeba podać rękę, bo mają oni poważne kłopoty z lokalizacją swojej osobowości w świecie przyrodzonym i nadprzyrodzonym.”
O. Tymoteusz miał też bardzo ładny, niemalże ozdobny charakter pisma.
o. Ezdrasz Biesok OFM