W księdze posiedzeń definitorium prowincji nietrudno zauważyć pewnej granicy, kiedy to protokoły z posiedzeń zakończono redagować po łacinie. Był to moment odejścia z funkcji sekretarza o. Makarego Żogały, wieloletniego wykładowcy łaciny i greki i sekretarza prowincji właśnie. Z tymi dwiema funkcjami był przez długie lata kojarzony i tak został zapamiętany.
Emanuel Żogała urodził się 27.07.1912 r. w Kostuchnej koło Katowic w rodzinie Franciszka i Franciszki Pietyra. Nic bliższego nie wiemy o jego rodzinie. Był alumnem Niższego Seminarium Duchownego Franciszkanów we Wronkach i w Rybniku. W Rybniku uczęszczał do Państwowego Gimnazjum.
Do zakonu wstąpił w 1930 r. Nowicjat rozpoczął 25.09.1930 r. w Wieluniu pod imieniem brat Makary. Habit przyjął z rąk prowincjała o. Ludwika Kasperczyka. Profesję czasową złożył 27.09.1931 r. w Wieluniu na ręce prowincjała o. Augustyna Gabora. Po nowicjacie uzupełniał studia średnie, a następnie odbył studia filozoficzne w Osiecznej (1931-1934). Studia teologiczne odbył we Wronkach (1934-1938). Profesję wieczystą złożył 28.09.1934 r. we Wronkach również na ręce prowincjała o. Augustyna Gabora. Święcenia prezbiteratu przyjął 26.09.1937 r. we Wronkach z rąk biskupa Walentego Dymka. Był wybijającym się uczniem języków klasycznych toteż od 1938 r. aż do wybuchu wojny w 1939 r. był lektorem języka łacińskiego i greckiego w Niższym Seminarium w Kobylinie.
W grudniu 1939 r. Gestapo z Krotoszyna nakazało mu natychmiast opuścić klasztor i wywieziono go do Generalnej Guberni. Tam znalazł schronienie u bernardynów w Piotrkowie Trybunalskim i także został zaangażowany jako lektor łaciny i greki tamtejszych kleryków. Oprócz tego uczył na tajnych kompletach gimnazjalnych w tajnym Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego. W Piotrkowie pozostał do końca wojny.
Po wojnie wrócił do Prowincji i od razu zdecydował się na dalszą naukę, co wcześniej uniemożliwiła mu wojna. Nie przerywając pracy dydaktycznej w prowincji, podjął dalsze studia z zakresu filologii klasycznej na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Poznańskiego. Tamże w 1950 r. uzyskał tytuł magistra filozofii w zakresie filologii klasycznej na podstawie dysertacji „De Sermone Lucretiano”. Jego zachowany indeks ozdabiają naprzemiennie oceny bardo dobre i celujące.
Od 1947 r. był lektorem języka łacińskiego i greckiego w Jarocinie, następnie kolejno w Rybniku (1950-1951), znowu w Jarocinie (1951-1952), w klasztorze nowicjackim w Kobylinie (1952-1953) i w Rybniku (1953-1962). W latach 1962-1970 był lektorem języków klasycznych na Studium Filozoficznym w Opolu. Od 1970 r. kiedy przeniesiono Studium Filozoficzne do Panewnik i połączono w jedno Wyższe Seminarium Duchowne przebywał w Panewnikach, prowadząc dalej zajęcia z języka łacińskiego i greckiego.
Był ponadto długoletnim sekretarzem prowincji, najpierw w latach 1950-56 a następnie 1962-85. W pięknym stylu łacińskim redagował pisma urzędowe do Rzymu oraz jako ostatni sekretarz prowincji pisał protokoły z posiedzeń definitorium prowincjalnego po łacinie. W latach 1956-1962 był ponadto definitorem prowincjalnym.
Jako wykładowca początkowo był bardzo surowy, ale z biegiem lat bardzo złagodniał. Wobec niepojętnych kleryków zachowywał ironiczny dystans. Do obiegowego języka prowincji weszło ukute przez niego, dzisiaj nieco zapomniane, określenie braci zdobywających wykształcenie średnie „pajdutek” (z greckiego παιδεύω). Z zamiłowania był fizykiem i chętnie naprawiał różne aparaty radiowe i elektroniczne. Był krótkofalowcem. Dzięki temu, w czasie stanu wojennego, udało mu się namierzyć w klasztorze „kreta” służb bezpieczeństwa.
O. Makary zmarł 20.04.1985 r. w klasztorze panewnickim. Żył 72 lata, w Zakonie 54, w kapłaństwie 47.
Niedawno odkryto list o. Makarego do Alojzego Bruskiego, kapitana Armii Krajowej, dowódcy oddziału partyzanckiego „Cisy-100” w Borach Tucholskich. Po schwytaniu go przez „władzę ludową” i osadzeniu we Wronkach w 1946 r. o. Makary był jego ostatnim spowiednikiem. Skazany bardzo prosił aby tenże franciszkanin mógł też asystować przy jego egzekucji, ale nie wyrażono na to zgody. Później o. Makary napisał do rodziny: „(…) Czuł się bardzo szczęśliwy, że mógł przyjąć w tak ważnej dla Siebie chwili św. Sakramenta. Dziękuje Rodzinie za wszystko i usilnie prosi, aby nie rozpaczać po Nim, bo idzie pełen nadziei w to życie, gdzie spotka niedługo znowu Wszystkich Swoich. Zachował całkowity spokój, jaki mu dawała głęboka wiara i Komunia św. (…)”.
o. Ezdrasz Biesok OFM