Br. Symeon Masarczyk OFM – list

Br. Symeon Masarczyk OFM – list 640 480 Śląscy Franciszkanie

Niech Pan obdarzy Was pokojem!
Przed prawie trzema miesiącami dzieliłem się z Wami tym co rozwijało się w moim sercu na krótko przed wylotem do Polski. Rozważając tajemnice Nawiedzenia, a właściwie tego co rozgrywało się w sercu Maryi między zwiastowaniem a wizytą u Elżbiety, dostrzegałem jak to Pan wplata mnie w tę historię.

W świetle maryjnych tajemnic wnioskowałem, że: Człowiek który przeżywa spotkanie z Bogiem, który doświadcza Jego interwencji, który otrzymuje Jego łaski potrzebuje tego uzewnętrznienia, podzielenia się, potwierdzenia z zewnątrz. Niejako żebrze, by ktoś dostrzegł to co dokonało się w jego sercu, w jego życiu. Nie potrafi pozostać z tym sam. Pisałem wówczas, że jest w nas ta potrzeba by udać się do człowieka bogobojnego, doświadczonego, mądrego, który w odpowiedzi na naszą historię powie „błogosławiony który uwierzył, że spełnią się słowa powiedziane mu od Pana”. Z takim nastawieniem przyjechałem do Swoich i po dwóch miesiącach przebywania razem, wracam do siebie, przeświadczony, że wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
W rzeczy samej te dwa miesiące były czasem spotkań z wieloma z Was. Spędziłem czas z Rodzicami, z rodzeństwem, z dziadkami i rodziną. Te prozaiczne czynności, wspólne posiłki, spacery, ogarnianie domu, rozmowy z krzykami dzieci w tle… oraz te chwile przygotwane, zorganizowane, celebrowane… To były piękne chwile zanurzania się w Waszej rzeczywistości, która pozwoliła mi dostrzec na nowo to co moje. Poprzez podobieństwa i kontrasty łatwiej mi było wyłuskać to co warte pielęgnacji i dalszych wysiłków.
Były także wspaniałe rozmowy ze „starszymi”. Postrzegam je jako trafne uzupełnienie rekolekcji, które przeżywałem w Krakowie u Salwatorianów. Te szczere rozmowy, pozwoliły mi utwierdzić się w podjętych decyzjach i nabrać rozpędu na ścieżkach po których kroczyłem dość niemrawo. Czas rekolekcji w gruncie rzeczy był pięknym spotkaniem z Bogiem, który nieustannie wprowadza mnie w nową rzeczywistość, zawierzając mi przewodzenie wyprawie, a tym samym w pełni pokładając we mnie ufność. Myślę, że było to kluczowe doświadczenie. Gdy jednego dnia rozważałem scenę w której Jezus zaprasza uczniów, by przeprawili się przez jezioro na drugi brzeg, urzekło mnie, iż Jezus zawierzył Piotrowi – oddał mu stery i sam położył się spać. Bardzo podobny motyw dostrzegłem w sytuacji gdy Jezus wysyła przed sobą uczniów, by przygotowali mu miejsce noclegowe w wiosce samarytańskiej. Bóg pozwala, by człowiek wziął sprawy w swoje ręce, by poszedł przed Nim, by kierował i kreował rzeczywistość. Wspaniałe doświadczenie w którym Bóg mówi człowiekowi: Ufam Ci! Zrób co uważasz za słuszne! Wierzę, że sobie poradzisz! … a jeśli coś Cię przerasta, wiedz, że jestem tuż obok. Takie przeżycie duchowe dodaje rozpędu.
Z pośród spotkań nie sposób nie wspomnieć o przyjaciołach i znajomych. Te relacje odnowione lub przekierowane, pokazują mi jasno, że Bóg ma swój plan na moje życie. Że w każdym momencie życia otacza mnie odpowiednimi ludźmi. Że daje i zabiera, i doskonale wie w jakich czynić to okolicznościach. Wspominam przy tej okazji Jezusa, który idąc do Jeruzalem wzywa poszczególnych uczniów, by poszli za nim. Jeden się wymiguje, tłumacząc się pogrzebem ojca, inny mówi o pożegnaniu z rodzicami… tak jakby Jezus nie znał ich sytuacji życiowych. Jezus je zna i właśnie w takich chwilach ich życiowych rozdroży kieruje do nich zaproszenie, wezwanie, kreśli nową perspektywę. Są to chwile wymagające…
Są też te spotkania dużo bardziej – powiedziałbym – opatrznościowe. Nieplanowane, nieprzewidziane… Spotkałem wielu nieznajomych. Czy to przy zbiórkach na misje w różnych parafiach, czy przy okazji rekolekcji, czy też podczas wielorakich podróży. Niesamowite chwile życzliwości, szacunku i radości. Z radością przypominam sobie każdego i każdą z Was!
Stąd też chciałbym podziękować za te chwile spotkań. Za gesty, uśmiechy, słowa i milczenie. Niech Święty Duch wypełni je wszystkie swoją obecnością i zachowa od złego! Dziękuję gorąco za Waszą ofiarność. Za obiecane modlitwy, posty i za złożone ofiary. Jest ich naprawdę sporo! Dzięki środkom materialnym uda nam się między innymi posłać niektórych katechistów na formację, podtrzymać szkoły na wioskach oraz wspomóc formację naszych braci franciszkanów w RCA. Te i inne inicjatywy będę starał się na bieżąco relacjonować. Niech Bóg wynagrodzi Wam Waszą dobroć!
Kończąc ten kolejny, ale swego rodzaju także pierwszy list, chciałbym Wam zaproponować nową formę tejże korespondencji.

1. Otóż zdaję sobie sprawę, że wielu z Was czyta te treści z mniejszą lub większą regularnością. Wiem, iż pewną barierą jest długość tychże wiadomości. Stąd to chciałbym pisać mniej, ale częściej.
2. Zdecydowana większość skupia się na zdjęciach (których coraz mniej… ). Tutaj trudno mi coś obiecać, ale poczynię wysiłki, by zawsze dołączyć do treści jakąś fotkę.
3. Chciałbym także, aby ta korespondencja była bardziej osobowa – tzn., chciałbym pisać do Ciebie, a nie tylko „do wszystkich”. Oczywistym jest, że nie będę w stanie wszystkim na wszystko odpisywać. Co zatem mógłbym zrobić? Chciałbym posyłać maksymalną liczbę maili bezpośrednio na Wasze adresy mailowe, bo wiem, że obecnie wielu z Was znajduje moje listy na stronie:
4. ; Chciałbym więc odświeżyć i poszerzyć moją listę adresatów. Dzięki temu miałbym większą świadomość, że piszę do konkretnych osób. Dlatego proszę:
5. jeśli czytasz ten list ze strony internetowej (lub z wydruku) a pragniesz otrzymywać maile na Twoją skrzynkę, napisz do mnie: brat.symeon@gmail.com
6. jeśli otrzymujesz te maile, ale nie jesteś zainteresowany dalszym ich czytaniem, napisz mi o tym! Nie chciałbym zapychać Ci skrzynki 😉
7. Jeśli w Twojej głowie rodzą się pewne wskazówki, inicjatywy, które moglibyśmy wspólnie wprowadzić w życie, napisz.

Tą to oto krótką notką organizacyjną kończę tego maila. Następne pójdą z Afryki, a dokładnie, jak to już zapowiedziałem ostatnio, z Bimbo, z domu formacyjnego.
Niech Pan Wam błogosławi i Was strzeże! +