Na tak zwanym, nowym cmentarzu katolickim w Jaffie znajduje się prosty grób z metalowym krzyżem oraz napisem: “V.do FRA Giascinto Podlewski O.F.M. Nato Polonia 17.3.1904, morto Giaffa 11.1.1973”. Kim był?
Franciszek Podlewski urodził się 17 marca 1904 r. w Ruszkowie koło Środy Wielkopolskiej, w parafii Mączniki, jako syn Józefa i Katarzyny z domu Sroka. Nie znamy żadnych szczegółów z jego wczesnej młodości. Jako 22-letni młodzieniec, w październiku 1926 r. złożył prośbę o przyjęcie do Zakonu. Władzę w prowincji panewnickiej sprawował wtedy o. Wilhelm Rogosz jako komisarz prowincjalny. On to skierował najpierw młodego kandydata do Panewnik, gdzie po kilku miesiącach gwardian, o. Kolumban Sobota poświadczył dobrą opinią, iż można go przyjąć do Zakonu. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem, kandydatów na braci niekapłanów przyjmowano najpierw do III Zakonu, a dopiero po kilkuletniej próbie do I Zakonu. Tak więc również Franciszek do Zakonu wstąpił jako tercjarz, a jego obłóczyny tercjarskie miały miejsce 25 marca 1927 r. Po upływie tercjarskiego nowicjatu, który odbył we Wronkach, 21 kwietnia 1928 r. złożył tamże profesję III Zakonu na ręce o. Karola Bika.
Do nowicjatu I Zakonu został przyjęty 12 kwietnia 1930 r. w Wieluniu. Obłóczyn brata Jacka, bo takie odtąd nosił imię, wraz z trzema innymi nowicjuszami-braćmi, dokonał magister nowicjatu o. Michał Porada. Brat Jacek nie był jeszcze pewny swego powołania i na początku dwukrotnie zamierzał opuścić nowicjat. Ta niestabilność była widoczna zarówno dla magistra jak i dla wspólnoty klasztoru i znalazło to odbicie zarówno w skrutiniach jak i w opinii. Nowicjusz jednakże swoje trudności przezwyciężył i złożył pierwszą profesję 20 maja 1931 r. na ręce o. Franciszka Potockiego. Swoją formację uwieńczył złożeniem ślubów wieczystych, do których dopuścił go prowincjał o. Augustyn Gabor, 27 maja 1934 r. w Kobylinie na ręce o. Wojciecha Kaczmarczyka.
Brat Jacek pełnił w prowincji różne funkcje. Był głównie kucharzem i kościelnym ale także ogrodnikiem i kwestarzem w kilku klasztorach: Wronkach, Panewnikach, Wieluniu, Wejherowie, Jarocinie i Kobylinie.
Wybuch wojny zastał go w Panewnikach. Nie miał jednak szans na pozostanie w klasztorze gdyż został niebawem skierowany na przymusowe roboty do Rzeszy Niemieckiej. Po krótkim pobycie w Chorzowie, od marca 1940 r. przebywał w Glatz (dzisiaj Kłodzko), a od 1942 r.w Wiedniu.
Tam nawiązał i utrzymywał kontakt z prowincją wiedeńską franciszkanów, w szczególności z klasztorem w Maria Lanzendorf. Po zakończeniu wojny Wiedeń znalazł się radzieckiej strefie okupacyjnej i aby móc stamtąd wyjechać, tamtejszy gwardian o. Baldwin Keller musiał poświadczyć jego tożsamość, aby za pośrednictwem austriackiego Czerwonego Krzyża, 16 lipca 1945 r. mógł otrzymać specjalną przepustkę w językach niemieckim czeskim i rosyjskim, która pozwoliła mu przekroczyć wszystkie granice i wrócić do Polski. Po wojnie podjął i nadal pełnił te same funkcje w prowincji co przedtem.
W 1958 r. Generał Zakonu o. Augustyn Sepinski za pośrednictwem prowincjała o. Teofila Zawieji swoją obediencją skierował brata Jacka do Asyżu, gdzie w bazylice Matki Bożej Anielskiej miał odtąd pełnić funkcje zakrystiana i przewodnika pielgrzymów polsko i niemieckojęzycznych. Ostatnim jego klasztorem polskim był Wieluń skąd wyjechał l4 kwietnia 1959 r. Po krótkim pobycie w Belgii i w Rzymie br. Jacek rozpoczął wędrówkę śladami świętego Franciszka. To tam, w Porcjunkuli, jego imię stało się znane większemu gronu Polaków. Jego pobyt i pracę w tym miejscu opisała bowiem Ewa Szelburg-Zarębina w swej książce “Imię jej Klara”.
Nie wiemy, czy na własną prośbę, ale znów na polecenie tego samego generała Sepinskiego, otrzymał obediencję do Kustodii Ziemi Świętej. Przybył tam 5 grudnia 1962 r. i został skierowany do klasztoru św. Piotra w Jaffie, która stała się już w tym czasie dzielnicą szybko rozwijającego się miasta Tel-Aviv. Pozostał tam przez jedenaście lat
pełniąc na ogół te same funkcje co w Polsce oraz angażując się w oprowadzanie pielgrzymów. W tym celu otrzymał specjalny paszport zezwalający mu poruszać się po kraju nękanemu w tym czasie ciągłymi konfliktami. W samym klasztorze zaś szczególnie poświęcił się opiece nad niemałą Polonią w Izraelu dla której klasztor w Jaffie odtąd stał się jednym z głównych ośrodków. Od zaraz podjął inicjatywę budowania tam szopki bożonarodzeniowej na wzór panewnicki. Gromadząc w kościele rodaków pielęgnował wśród nich polski śpiew, abonował polskie czasopisma religijne, kalendarze i różne katolickie wydawnictwa, sprowadzał niedostępne na miejscu opłatki wigilijne, organizował polskie pasterki i wigilie i przy wielu innych okazjach gromadził miejscowych Polaków, w tym także księży i siostry zakonne. Wiele czasu poświęcał Polkom, które jako katoliczki wyszły za mąż za Żydów i wraz z nimi w okresie powojennym przybywały do Izraela. Dbał o to aby nie straciły kontaktu z Kościołem i aby zachowały wiarę katolicką. Dwukrotnie w tym czasie odwiedzał macierzystą prowincję: w 1966 i 1970 r.
Był chory na serce i poważnie zasłabł przy budowaniu kolejnej szopki przed świętami 1972 r. Gdy po nowym roku, w styczniu 1973 r. przełożony kazał mu udać się na leczenie, przewieziono go szpitala w Hajfie. Tam, 11 stycznia, jak potwierdzili to świadkowie, wyspowiadał się, przyjął sakrament chorych i komunię świętą, po czym świadomie i w wielkim spokoju zmarł.
Pogrzeb brata Jacka odbył się 12 stycznia, w kościele świętego Antoniego w Jaffie. Zgromadził szczególnie wielu Polaków. Specjalne słowo w języku polskim wygłosił, przebywający wtedy w Palestynie, słynny polski biblista ks. prof. Ryszard Rubinkiewcz. Ciało brata Jacka złożono na działce zakonnej katolickiego cmentarza w Jaffie.
Kronikarz klasztoru św. Piotra w Jaffie, w obszernej notatce napisał między innymi: …był spokojny, był dobrym furtianem, dbał o furtę klasztorną i o dobro klasztoru, dużo śpiewał po polsku…
Brat Jacek Podlewski żył 68 lat z czego 45 w Zakonie.
o. Ezdrasz Biesok OFM